niedziela, 18 maja 2014

Refleksje i wskazówki po powrocie

Teraz już lepiej wiem, jak się przygotować do wyjazdu i jak planować wszystko na miejscu. Podaję więc garść informacji, które mogą okazać się przydatne:
1) Pranie - pralnie są właściwie wszędzie, usługa kosztuje 20-30 baht za kilogram ubrań. Ja prałam koszulki sama na bieżąco (reszty ubrań wzięłam większy zapas), więc nie korzystałam z pralni, ale są one dość popularne.
2) Pakowanie - niepotrzebnie wzięłam i bluzę, i kurtkę z softshella, i peleryne przeciwdeszczową. Nieprzemakalna bluza wystarczy (w zasadzie bluzy używałam tylko na lotnisku i raz w autobusie z klimatyzacją). Kilka t-shirtów, szorty, bielizna i w zasadzie tyle wystarczy. Ja kupiłam lekkie spodnie do połowy łydki, bo słyszałam, że w szortach tam się nie chodzi. Nosiłam je przez pierwsze 2 dni w Bangkoku, a potem jednak przerzuciłam się na krótkie spodenki. Raz tylko w świątyni dostałam spódnicę, którą musiałam ubrać, żeby wejść do środka.
3) Zatrucia pokarmowe - mi na szczęście ani razu się nie przydarzyły, chociaż myłam zęby wodą z kranu i kupowałam napoje z lodem na ulicy. 3 razy profilaktycznie zażyłam nifuroksazyd, ale nic mi nie było. Jadłam wszystko i wszędzie i przeżyłam:)
4) Słońce - ja byłam w Tajlandii w okresie największych upałów i rzeczywiście było dość gorąco. Z uwagi na jasną karnację używałam kremu z filtrem 30, ale i tak na początku dostałam wysypki od słońca. Ale inni używali dziesiątki i nic im nie było, więc to chyba kwestia indywidualna. Na początku nosiłam też kapelusz, żeby chronić głowę, ale potem przestałam. Generalnie między 12 a 15 lepiej unikać słońca (przynajmniej w maju), bo jest bardzo gorąco (jednego dnia podczas mojego pobytu na wyspie temperatura odczuwalna wynosiłam 47 stopni!).
5) Komary - były, mniejsze niż w Polsce i nie było słychać, jak nadlatują. Pierwszego dnia zapomniałam się spryskać środkiem na komary i mnie pogryzły, ale potem używałam offa kupionego w Polsce (takiego z dopiskiem na etykiecie, że działa też na tropikalne komary) i już mnie nie gryzły. Leków na malarię nie brałam, bo słyszałam, że zagrożenia malarią nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz