środa, 26 listopada 2014

A przed Kambodżą... Rzym:)

Rozchorowałam się. Bywa. Korzystając więc z tego, że i tak siedzę w domu i się nudzę, postanowiłam poszukać informacji o Kambodży, żeby przygotować się do wyjazdu. W pewnym momencie pomyślałam, że do tego wyjazdu zostało jeszcze tyle czasu.... i kupiłam bilety do Rzymu na styczniowy weekend.
W Rzymie byłam raz, ale spędziłam tam tylko jedną noc (dosłownie noc, bo przyleciałam późnym wieczorem z Lampedusy a wcześnie rano miałam wylot do Warszawy), więc jakkolwiek w szaleńczym tempie starałam się wtedy zobaczyć jak najwięcej, czułam duży niedosyt.
Ryanair ma bardzo sensowne połączenia - wylatuję w piątek wieczorem, a do Poznania wracam w poniedziałek o 10:25, dzięki czemu spóźnię się do pracy jakieś 2 godzinki i nie muszę brać urlopu:) Co więcej, w styczniu bilety są dość tanie, co w połączeniu z temperaturą sięgającą wtedy kilkunastu stopni (i utrzymującą się na plusie przez całą dobę) przeważyło szalę. Niedługo zatem kolejna relacja!

Plusy ostatniego nocnego zwiedzania Rzymu - w nocy łatwiej zrobić zdjęcie, na którym w kadr nie wchodzą inni turyści;)